Studniówkę miałam wieki temu ale z przyjemnością co rok wracam do niej pamięcią dziergając czerwone, koronkowe podwiązki. Nieodłączny atrybut, talizman mający zagwarantować szczęście na maturze. Jeszcze trzeba się trochę pouczyć aby wspomóc to szczęście ale przecież wiara czyni cuda więc czerwona podwiązka na studniówce jak nie pomoże to z pewnością nie zaszkodzi.
W tym roku pokusiłam się o nowe wzory bo dzierganie ciągle tego samego nie jest rozwijające, wydziergałam ich już z 10 sztuk więc chyba jednak rękodzieło nie zanika choć jest intensywnie wypierane przez tanią, syntetyczną masówkę.
PS.
Weronika Mieczkowska jeśli chcesz się ze mną wymienić napisz do mnie. Innych też zapraszam do kontaktu.
łał....
OdpowiedzUsuńPiękne podwiązki. szkoda, ze studniówka tylko raz w życiu, a matura faktycznie, wieki temu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Alina
wow czerwono soczyście i pięknie;)
OdpowiedzUsuńAniu! Prześliczne Podwiązki - Pozdrawiam Cieplutko
OdpowiedzUsuńSuper podwiązeczka :)))
OdpowiedzUsuńKażda :)
UsuńAle świetna podwiązka :)
OdpowiedzUsuńCudne <3 i gdybym miała taką podwiązkę na swojej studniówce, to na pewno bym ją miała zachowaną w pamiątkowym pudełku, a tak? Nie wiem, gdzie się schowała :P
OdpowiedzUsuńŚliczna :)
OdpowiedzUsuńCudo,ja takiej pięknej nie miałam,teraz wiedziałabym do kogo się zwrócić o zrobienie,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczna misterna robota
OdpowiedzUsuńPiękna podwiązka, przywołuje wspomnienia ...😀
OdpowiedzUsuńO wow, dlaczego ja bloga nie założyłam 12 lat temu, takie cudo może bym dostała w wymiance na studiówkę, ach, ale boskie.
OdpowiedzUsuń