Życie toczy się dalej , słońce nadal świeci, wiatr wieje, uśmiechają się moje wnuki. Na każdego przychodzi jego pora i żadne zaklęcia tego nie zmienią. Pół problemów mi zniknęło choć wolałbym je mieć nadal. Wróciłam do domu ale już tylko z jednym z rodziców choć właściwie powinnam napisać z dorosłym dzieckiem które nawet nie wie co się stało ani kim ja jestem Taka starość jest okrutna, zabiera spokój, godność. Ogranicza potrzeby tylko do jedzenia i spania, a umiejętności właściwie do zera. Sprawia, że świat wydaje się jednym wielkim koszmarem a wokół kłębią się tylko źli ludzie. Boję się, że sobie nie poradzę i fizycznie i psychicznie ale walczę ze sobą.
Robótki na razie leżą bo choć prawie nie wychodzę z domu to jak się domyślacie wena twórcza mnie jakoś omija a i sił mi nie bardzo wystarcza.
Wracam jednak do bloga i choć może robótek będzie mniej to mam nadzieję, że czasem do mnie zajrzycie.
Dziś ptaszek uszyty dla przyjaciół ot tak bez okazji aby umilić nasze spotkanie. Ogon pomalowałam pęczniejącymi farbkami do tkanin. Drobny gest a sprawił i mnie i tym dla kogo go uszyłam wiele radości.